Sobota - --
Niedziela - --
Poniedziałek - --

30-06-2011 20:33

Szczecin się rozwija. Szczecin się buduje. Wystarczy tylko spojrzeć na centrum miasta: jak grzyby po deszczu powstają tam kolejne centra handlowe, biurowce, remontowane są drogi. I dobrze. Takiej ilości nowych inwestycji od wielu lat nam brakowało. Dusiliśmy się, kisiliśmy i narzekaliśmy. Po prostu gnuśność nad gnuśnościami.

Ale hola, hola! W tym krótkotrwałym, lecz zapalczywym zachwycie zanadto się zapędziłem. Wszystkie planowane i wykańczane budynki będą bez wyrazu. Takie szare, nijakie, obłe. Poza nową filharmonią nie ma w zasadzie czym się chwalić. Bo nie chodzi o to, żeby bezkrytycznie kochać nowe. Może wreszcie warto docenić coś innego? Trochę przaśnego, ale niezwykle uroczego. Takiego, że gdy się to ogląda, uśmiech nie schodzi z ust.

Lubię chodzić po Manhattanie. Podróż wcale nie zajmuje mi kilkunastu godzin, nie ma nerwowego oczekiwania na rozmowę z przedstawicielem Immigration Office. To nasz Manhattan. Szczeciński. Pełen budek z piwem, sklepów z odzieżą, specjałami prosto z Niemiec i przaśnym wesołym miasteczkiem. Niesamowity punkt, gdzie na miejscu wyrabia się tłuściutkie i pyszne pączki. No i ten pchli targ. Obszarpane kalosze, zdjęcia starego Szczecina, książki za złotówkę. Wesołe przekomarzanie sprzedawców, od których nikt nie kupił niczego już od kilkunastu dni. To klimat starego kupieckiego Szczecina.

Niestety, takie krajobrazy są już u nas rzadkością. Wszystko musi się cywilizować, być zgodne z normami rodem z Zachodniej Europy. Wierzymy nawet, że "międzygalaktyczny" koszmarek architektoniczny nie jest znowu taki najgorszy. Bo przecież zachwycają się nim Niemcy, a to coś musi znaczyć. Nie uświadczymy tam jednak specyficznego klimatu, ulotnego zapaszku, który miałby nęcić wchodzących tam ludzi. Jest mechanicznie i sterylnie. Aż do bólu.

Nie chcę Szczecina, który nie ma duszy. Nie znajduję się w kolejnych gastronomicznych molochach. Łaknę czegoś prawdziwego. Dlatego nie pozwólmy, żeby kolejne fajne i sympatyczne miejsca znikały na zawsze, bez śladu. Kto z nas nie żałuje zniszczenia kultowego Turzynu? Tylko głupcy!

Artykuł z numeru: [#9] 07/2011
0
komentarze